Sandra, niemiecka pisarka, mieszka z mężem Samuelem i ich niedowidzącym synem Danielem w odległym górskim domku we francuskich Alpach. Kiedy ojciec dziecka traci życie w tajemniczych okolicznościach, śledczy nie potrafią ustalić, czy doszło do samobójstwa, czy też nieumyślnego spowodowania śmierci. Ostatecznie Sandra jest aresztowana za morderstwo, a proces sądowy stawia ich burzliwy związek i jej niejednoznaczną osobowość pod lupą. Gdy młodociany Daniel staje przed sądem, zaczynają pojawiać się wątpliwości.
stracone 150min. życia… emocje jak na rybach, już sędzia Anna Maria Wesołowska dostarcza więcej wrażeń :)
mówienie, że ten film powinien stać koło klasyków dramatu sądowego to kpina, przy choćby filmie "Sędzia" z 2014r. uwłaczałby geniuszowi Davida Dobkina!
czasem zastanawiam się, czy te recenzje pisane są na zamówienie, czy krytycy prześcigają się w mądrych słowach zaczerpniętych ze słownika wyrazów obcych byle ich recenzje były bardziej "intelektualne", czy może wystarczy nominacja do Oscara, żeby piać z zachwytu?
po piętnastu minutach wiedziałem, że ten film to piach – ostatecznie jedyny aktor godny uwagi to Antoine Reinartz, reszta odwaliła swoje role,
uwaga spoiler!!!! nie dziwię się, że chłop skoczył z okna, przynajmniej nie musiał brać udziału w tym żenującym spektaklu :)
nawet czarnoskóry statysta na sali sądowej wyglądał jakby miał zabić się z nudów własną pieścią słuchając tych "emocjonujących" słownych potyczek,
przyszedł do sądu zaintrygowany śmiercią jakiegoś podrzędnego pisarza na zadupiu pod Grenoble? bitch please!
Dawno nie widziałem psychologicznego dramatu sądowego, który by mnie tak wgniótł w fotel. Nic tu nie jest oczywiste, nic nie jest łatwe, nic nie jest białe lub czarne. Polecam !!!
stracone 150min. życia… emocje jak na rybach, już sędzia Anna Maria Wesołowska dostarcza więcej wrażeń :)
mówienie, że ten film powinien stać koło klasyków dramatu sądowego to kpina, przy choćby filmie "Sędzia" z 2014r. uwłaczałby geniuszowi Davida Dobkina!
czasem zastanawiam się, czy te recenzje pisane są na zamówienie, czy krytycy prześcigają się w mądrych słowach zaczerpniętych ze słownika wyrazów obcych byle ich recenzje były bardziej "intelektualne", czy może wystarczy nominacja do Oscara, żeby piać z zachwytu?
po piętnastu minutach wiedziałem, że ten film to piach – ostatecznie jedyny aktor godny uwagi to Antoine Reinartz, reszta odwaliła swoje role,
uwaga spoiler!!!! nie dziwię się, że chłop skoczył z okna, przynajmniej nie musiał brać udziału w tym żenującym spektaklu :)
nawet czarnoskóry statysta na sali sądowej wyglądał jakby miał zabić się z nudów własną pieścią słuchając tych "emocjonujących" słownych potyczek,
przyszedł do sądu zaintrygowany śmiercią jakiegoś podrzędnego pisarza na zadupiu pod Grenoble? bitch please!